Recenzja filmu

Nasze wielkie rodzinne wesele (2010)
Rick Famuyiwa
Forest Whitaker
America Ferrera

Ślubne wojny

"Wesele" jest typową wakacyjną komedią. Nie jest to jednak zarzut pod adresem filmu. Pozwala on widzowi zrelaksować się, patrząc na grupę poczciwych nerwusów.
Gwiazdą "Naszego wielkiego rodzinnego wesela" jest America Ferrera. Aktorka, której olbrzymią popularność przyniósł udział w "Brzyduli Betty", próbuje aktualnie zrobić karierę w produkcjach kinowych, ale jedyne, na co może liczyć, to role w nieszkodliwych komedyjkach w stylu "Wesela". Twórcy filmu zachowują się jednak cokolwiek dziwnie: obdarzona sporym vis comica Ferrera,  zamiast rozśmieszać widzów, zmuszana jest głównie do odgrywania scen dramatycznych i romantycznych.

Sympatyczna aktorka wciela się tu w postać Meksykanki, Lucii, która postanowiła wyjść za mąż za Marcusa (Gross). Problem w tym, że oblubieniec jest czarny, co nie podoba się jej rodzinie, a w szczególności tacie (Mencia). Nastroje po drugiej stronie barykady nie są wcale lepsze. Bogaty ojciec (Whitaker) Marcusa nie chce, by syn został zaobrączkowany przez  wywodzącą się z klasy robotniczej dziewczynę. Przygotowania do ślubu stają się dla obu familii okazją do nieustannych przytyków oraz zaciętej rywalizacji. Nietrudno się domyślić, że najgorzej wychodzą na tym narzeczeni.

Reżyser Rick Famuyiwa, oprócz całej masy dowcipów, pragnie również sprzedać posiadaczom biletów poważniejsze treści. Film próbuje rozprawić się z rasowymi stereotypami i uprzedzeniami, które wciąż są niezwykle mocno zakorzenione w świadomości Amerykanów. Latynosi, choć hałaśliwi i nieokrzesani, są sympatyczni i dbają o podtrzymanie tradycji. Mocniej dostaje się Afroamerykanom, którzy starają się być na siłę nowocześni. Niby wszystkie te obserwacje są do bólu sztampowe i przewidywalne, ale dzięki niezłym aktorom nabierają na ekranie rumieńców. Z całej obsady najlepiej wypada Carlos Mencia, który jako wrzaskliwy meksykański papa zawłaszcza każdą scenę ze swoim udziałem.

Pod względem struktury fabularnej "Wesele" przypomina sitcomy – narracja podporządkowana jest wyłącznie kolejnym gagom podawanym w ekspresowym tempie Oczywiście, nie wymagam od komedii, by operowały subtelnością bergmanowskich psychodram, ale można było bardziej przyłożyć się do nakreślenia relacji między postaciami. Na koniec pozostaje jeszcze kwestia filmowego humoru. Twórcy postanowili najwyraźniej dogodzić wszystkim widzom – są tu zarówno żarciki na poziomie "American Pie" (nafaszerowany viagrą kozioł), jak i momenty  żywcem wyjęte ze starych slapstickowych komedii (obrzucanie się tortem). Nie brakuje też rasistowskich odzywek, którymi szczególnie chętnie raczą się ojcowie młodej pary.

"Wesele" jest typową wakacyjną komedią. Nie jest to jednak zarzut pod adresem filmu. Pozwala on widzowi zrelaksować się, patrząc na grupę poczciwych nerwusów. Idealny dodatek do puszki coli i popcornu. 
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones